Według legendy kraj powstał, kiedy Bóg obsypywał świat ziemią przesiewaną przez (zapewne bardzo duże) sito. Kiedy skończył, zostało w nim dużo kamieni i głazów, z których stworzył Grecję. Efekty jego pracy można zobaczyć, zbliżając się do głównego lądu Grecji niemal z każdego kierunku: nie licząc kilku przybrzeżnych równin, prawie wszędzie góry wyrastają niemal od razu z wody. Potęga geografii. Tim Marshall
Zachowajcie wycieczkę w swojej pamięci, a Grecję w swoich sercach. Pamiętajcie, że Grecja jest wszędzie: tam gdzie chodzisz, tam gdzie oddychasz, tam gdzie myślisz i tam gdzie żyjesz, bo przetrwała we wszystkim co otacza nas dzisiejszego dnia…” Dimos Chatzinikolaou
Dzień pierwszy – 12 maja
Po bardzo trudnej nocy wstałem około 8.00. Nie dowierzałem, że to już dziś jest ten dzień, na który czekałem 2 lata, 8 miesięcy, 1 tydzień i 4 dni – dzień wyjazdu na obóz archeologiczny do Grecji…
Około 16.00 byłem już na miejscu zbiórki. Widok mniej więcej setki osób stojącej przy autokarze przyprawiła mnie o ból brzucha – zdałem sobie sprawę, że Grecja jest na wyciągnięcie ręki… B.P.
…wejście do autokaru nie obyło się bez „walki” o miejsca. Poza tym nasz kierownik wycieczki i nauczyciel historii zwany Ojcem Atamanem spóźnił się kilka minut, bo stał w korkach wywołanych lokalną pielgrzymką. Wcześniej groził, że za brak punktualności podczas wycieczki trzeba będzie czyścić jego śmierdzące sandały. Moje stare trampki w walizce też wymagają czyszczenia. No trudno, w każdym razie ruszyliśmy.
Dzień drugi. Podróż przez Austrię i Włochy - 13 maja
Dzień rozpoczęty od pobudki w autokarze po 3-4 godzinach płytkiego snu. Poczucie oderwania od rzeczywistości wynagrodził niesamowity widok na austriackie i włoskie Alpy… Czekając na prom w Wenecji trochę się niecierpliwiliśmy.. bo Greków wydających bilety przerosły nasze nazwiska (zostałem Antonim Moskwiakiem), ale w końcu mamy bilety! A.M.…mogliśmy wejść na nasz statek – Olimpic Champion firmy Anek Line… Po trzech godzinach opóźnienia, o 16.30 w końcu wypłynęliśmy z Wenecji. B.P.
18.00 zbiórka na decu. Najważniejsza informacja o Grecji – „Uważamy na słońce: UDARU SŁONECZNEGO UBEZPIECZENIE NIE OBEJMUJE!!!”. M.D.
Dzień trzeci. Prom. W drodze do Kalambaki – 14 maja
Rano zjadłem śniadanie… O 10.00 odbyło się spotkanie, na którym Ataman nauczył nas robić prawidłowe przysiady. O 12.15 odbyło się rozciąganie z panem Czyżakiem. Było ono bardzo przyjemne po tylu godzinach spędzonych w autokarze. Ok.13.30 zjadłem obiad. Zaraz po 15 dopłynęliśmy do Igumenitsy. B.P.
Jeszcze nie wierzymy, że jesteśmy w Grecji. Pogoda jest całkiem spoko, ok.20 stopni Celsjusza, zachmurzenie i trochę duszno. Jechaliśmy przez malownicze góry Epiru w drodze do Kalambaki, gdzie jutro będziemy zwiedzać Meteory. Jesteśmy pod wrażeniem tutejszych krajobrazów. M.D.
O 19.00 zjedliśmy wspaniałą obiadokolację. W tym momencie zakochałem się w kuchni greckiej. O 20.00 wyszliśmy na spacer po mieście. B.P. Było to pierwsze spotkanie twarzą w twarz z Grecją życia codziennego. A.M.
Dzień czwarty. Meteory, Termopile i Delfy - 15 maja
Bardzo intensywny dzień, dużo się działo… udaliśmy się do pracowni, w której pisze się ikony. Wywołała ona we mnie zachwyt. Ikony były przepiękne… Następnie wyruszyliśmy w górę aby zwiedzić klasztor św. Warlama. B.P
…zobaczyliśmy piękne klasztory znajdujące się na ich [skałach] szczytach. Widoki były niesamowite, znajdowaliśmy się naprawdę wysoko względem otoczenia. Sam klasztor [św. Warlama] był imponujący. W środku w całości pokryty ikonami i malunkami świętych.
13.30 – Termopile.
Czułem się bardzo podekscytowany stojąc na wzgórzu, na którym w 480 r. p.n.e. zginął król Sparty Leonidas wraz ze swoją gwardią, broniąc Grecji przed najazdem Kserksesa. Samo miejsce jest bardzo skromne i znajduje się tu jedynie tablica ze słynnym napisem „O cudzoziemcze, powiedz Lacedemończykom, że wierni ich prawom, tu spoczywamy.”
Obok miejsce bitwy znajdują się też gorące źródła, których wody mają ok. 40 stopni.
16.30 – pierwsze stanowisko archeologiczne – Delfy. M.D.
Przyjechaliśmy do Delf (gr. Delfoi) leżących u podnóża Parnasu (gr. Παρνασσός Parnassós) pasma górskiego w środkowej Grecji. Pierwsze stanowisko archeologiczne, które będziemy „badać”. W starożytnej Grecji było to miejsce kultu Apollina. Odbywały się tu Igrzyska Pytyjskie na cześć Apollina, uważane za drugie najważniejsze igrzyska po Igrzyskach Olimpijskich. W tych zawodach rywalizowali nie tylko sportowcy, ale też… poeci i muzycy. W muzeum oglądaliśmy m.in. dary wotywne dla Apollina (przedmioty z brązu, srebra i kości słoniowej, posążki, wazy i rzeźby), omfalos – uważany przez starożytnych Greków za pępek świata, czy posąg Woźnicy i Kurosów. B.K.
Delfy okazały się pięknym i bardzo klimatycznym miasteczkiem. Spacer po typowych śródziemnomorskich uliczkach, drodze biegnącej wzdłuż przepaści oraz widok na góry i zatokę sprawił, że pokochałem Delfy, do których zamierzam powrócić w przyszłości. M.D.
Dzień piąty. Ateny. Kanał Koryncki. Tolo – 16 maja.
Ten dzień, równie intensywny co poprzedni, można uznać za centralną część naszego wyjazdu. Zwiedzaliśmy Ateny, ale trochę się rozczarowaliśmy, bo na Akropolu był ogromny ścisk, podobnie jak w mieście. Ale trzeba przyznać, że sam Akropol robi niesamowite wrażenie. A.M. Był przepiękny. Były osoby, które po zobaczeniu go się rozpłakały. B.P.
O 16.00 obejrzeliśmy zmianę warty przed Grobem Nieznanego Żołnierza. Jest to jedna z bardziej popularnych atrakcji turystycznych. Charakterystycznie ubrani żołnierze... [Tradycyjny męski strój ludowy składa się z czerwonej czapki z frędzlami na wzór turecki. Obowiązkowym elementem jest haftowany uniform i specyficzna spódniczka zwana fustanelle. Posiada 400 plis, które przypominają o trwającej czterysta lat niewoli tureckiej. Na nogi żołnierze zakładają getry z doczepianymi pomponami. Całość dopełniają podkute buty. Szeroki skórzany pas, pełnił funkcję schowka na pieniądze. W przeszłości za niego chowano szablę i pistolety. Każdy element stroju ma swoją symbolikę, a ruchy żołnierzy są tak zaplanowane, by maksymalnie eksponować poszczególne części stroju. B.K.] Było to naprawdę ciekawe i oryginalne.
Co ciekawe, nasz przyjazd zbiegł się z wyborami do greckiego parlamentu, po rozwiązaniu rządu, którego zaniedbania przyczyniły się do katastrofy kolejowej kilka miesięcy wcześniej. Wszędzie były porozwieszane plakaty wyborcze, przede wszystkim KKE (Komunistycznej Partii Grecji). Znaki sierpa i młota były dla nas sporym zaskoczeniem. M.D.
Zatrzymaliśmy się koło Kanału Korynckiego, łączącego Morze Jońskie z Morzem Egejskim, który był naprawdę bardzo, ale to bardzo głęboki i imponujący.
19.00 – 19.30. Podróż do Tolo.
Jechaliśmy przez malowniczą grecką prowincję. Po obu stronach jezdni rosły to drzewa oliwne, to pomarańczowe. To wszystko w ciepłym świetle zniżającego się słońca. Czułem, że naprawdę jestem w Grecji, nigdy nie zapomnę tych pomarańczy.
Po kolacji poszliśmy wszyscy razem na plażę…Przywitaliśmy się z Morzem Egejskim i sprawdziliśmy temperaturę wody… Było naprawdę super. Później gitarzysta Maciek grał kultowe polskie przeboje, które razem śpiewaliśmy. Tego klimatu nie da się opisać. Wspólnie na pustej plaży przy świetle księżyca, brakowało tylko ogniska, ale i tak było pięknie. M.D.
Dzień szósty. Epidauros i Nafplio – 17 maja
Po śniadaniu, które było dopiero o 8.00, pojechaliśmy do Epidauros. Zwiedzaliśmy teatr, muzeum i ruiny miasta. Teatr zrobił na mnie największe wrażenie. Był wielki - zmieściłoby się na widowni 14 tysięcy widzów, rozpościerał się z niego widok na niesamowitą górską panoramę. Wspaniałe było również jak antyczni architekci zaplanowali ten teatr pod kontem akustyki w taki sposób, że monetę rzuconą przez Atamana na scenie, słychać było na samej górze. B.P. Świetne były wykopaliska i muzeum, w którym oglądaliśmy oryginalne rzeźby, księgi rachunkowe, które były tak dobrze zachowane, że część z nich odcyfrowywaliśmy za pomocą… tłumacza Google! Niesamowite wrażenie zrobiło też na mnie Nafplio – pierwsza stolica Grecji. Wąskie, malownicze uliczki były cudowne. Za namową Dimosa udaliśmy się na targ z lokalnymi produktami (laiki). Nie brakowało tu pomidorów, wina, i pomarańczy, na które się skusiliśmy. Były naprawdę słodkie i soczyste. Najlepszy był jednak wieczór (w Tolo), kiedy w kawiarni, bardzo sympatycznej polskiej właścicielki jedliśmy przepyszne greckie specjały (baklawę oraz jogurt z orzechami), a potem tańczyliśmy grecki taniec sirtaki… Niezapomniany wieczór! A.M.
Dzień siódmy. Mykeny. Olimpia. Patras – 18 maja
Podążaliśmy śladami Juliusza Słowackiego i dotarliśmy do grobu Agamemnona. Była to wielka kopuła ukryta w skale. Cała konstrukcja miała ponad 3,5 tysiąca lat. Trudne do opisania uczucie, kiedy stoi się w takim miejscu. Później zwiedzaliśmy muzeum oraz pozostałości twierdzy mykeńskiej, która jest doskonałym dowodem na potęgę cywilizacji mykeńskiej. M.D.
Ze szczytu twierdzy rozpościerały się widoki przypominające zdjęcia z podręcznika, przedstawiające roślinność śródziemnomorską. A.M.
Około 14.00 dotarliśmy do przepięknej miejscowości – Olimpii. B.P. Panował tutaj niesamowity spokój i harmonia. Było czuć zapach świeżo skoszonej trawy oraz słychać śpiew ptaków. Piękna, słoneczna, ale niegorąca pogoda.
Zobaczyliśmy miejsce, gdzie przed każdymi igrzyskami rozpalany jest znicz olimpijski. Później przebiegliśmy przez długość najważniejszego stadionu w historii ludzkości, obecnie przypomina zwykłe żwirowe podwórko, lecz tysiące lat temu było miejscem zmagań najlepszych sportowców antycznego świata. Przed biegiem wydaliśmy bojowe okrzyki i ruszyliśmy! Nagranie zamieścił na swoim Fb ojciec Ataman. M.D.
O 21.15 dojechaliśmy do terminalu w Patras. Były to ostatnie chwile w Grecji. Odpłynęliśmy o 00.10, czyli z niewielkim opóźnieniem. B.P.
Bartek:... po powrocie do domu poczułem, że Dimos miał rację. Grecja została w moim sercu. Ciągle myślę o Grecji. Zakochałem się w niej. Czuję też tęsknotę po niej, ale pociesza mnie myśl, że na pewno kiedyś do niej wrócę.
Mateusz: Tak zakończyła się nasza najdalsza i najlepsza wycieczka w moim dotychczasowym życiu, w trakcie której, przez osiem dni zobaczyłem więcej niż przez 18 lat. Wiem, że to nie tylko niezwykłe miejsca, które odwiedziliśmy, czynią tą wycieczkę tak wyjątkową, lecz przede wszystkim ludzie, nauczyciele, koleżanki i koledzy, pan kierowca oraz piloci…
Antek: Po drodze udało mi się kupić charakterystyczne produkty ze wszystkich trzech krajów pośrednich. We Włoszech kupiłem oliwki i ciasteczka, w Austrii czekoladki z Mozartem, a w Czechach Kofolę i czekoladę Studenską. Z tym pakietem przywitałem Wrocław, a nasz obóz dobiegł końca.
Autorzy:
Bartek Ptak (B.P.), Antoni Moskwiak (A.M.), Mateusz Dębowicz (M.D.)
Dziennik podróży, jak wyczytamy w encyklopedii PWN, to „jeden z najstarszych, pierwotnych gatunków prozy”. Dziennik podróży to jedno z najciekawszych źródeł historycznych. Dziennik podroży to rzeczywistość ukazana okiem wędrowca, przybysza, jednostki spoza kręgu kulturowego. W końcu dziennik podróży to zapis człowieka zdziwionego. Nieliczne przytoczone tu przykłady sprawiają, że ten typ narracji czyta się zapartym tchem. „Wędrówki po Helladzie”, Pauzaniasza, „Opisanie świata”, Marco Polo czy „Podróże z Herodotem”, Kapuścińskiego „pochłania się jednym kęsem”.
Zaprezentowane powyżej teksty to fragmenty relacji Antoniego, Mateusza i Bartka, młodych podróżników, którzy – mimo upływu setek lat – są tak samo zachwyceni urokiem Hellady, jak wspomniany Pauzaniasz. Chłopcy wykazują się spostrzegawczością. Dostrzegają nie tylko piękno antycznych pozostałości, zachwycają się również przyrodą, pysznym jedzeniem, nie umknie im plakat komunistycznej partii Grecji, nawołujący do lewicowych protestów. W tekstach czuć silne emocje, jakimi targani są młodzieńcy u progu dojrzałości.
Dawid Graczyk
Przygotowując wimki z dzienników Antka, Bartka i Mateusza bawiłam się setnie. Okazali się wspaniałymi obserwatorami i komentatorami. Dowcipnie, z ogromnym dystansem do siebie i innych opisali swoją podróż. Obserwowali, słuchali, szukali informacji i szczodrze podzielili się nimi w swoich dziennikach z podróży. Wszystkich, którzy chcą poznać ich przygody zapraszam do biblioteki, gdzie zeskanowane dzienniki czekają na zainteresowanych czytelników.
A ja tam byłam, lody pistacjowe, gyros, baklawę, pajdakię jadłam i sokiem pomarańczowym zapijałam. Στην υγειά σας (Stin ygeiá sas).
Beata Kulik
Zdjęcia: Antoni Moskwiak, Mateusz Dębowicz, Beata Kulik
Akwarele wykonała Rozalia Szydełko
50–430 Wrocław
ul. Stacha Świstackiego 12–14